Archiwum zamówień publicznych

Archiwum zamówień publicznych

Weekend.gazeta.pl

Tomasz Wojciechowski, mąż Kasi, która choruje na raka trzustki, w artykule dla Gazeta.pl krytykuje sposób, w jaki mówi się o nowotworach. Pisze, że "w Polsce o raku się nie mówi, w Polsce rakiem się straszy", co demotywuje pacjentów i zniechęca samych lekarzy do podejmowania czasem eksperymentalnego leczenia. Jak to wygląda z pana perspektywy?

- W naszym kraju o raku się mówi, ale rzeczywiście, przekaz, który często idzie do mediów, jest przekazem emocjonalnym i nie do końca rzetelnym. Wokół raka narosło wiele mitów. Mylone są pojęcia, statystyki i teorie dotyczące choroby uleczalnej i takiej, która ma charakter przewlekły. W przypadku choroby nowotworowej w początkowym stadium wiemy już, że wczesne jej wykrycie daje bardzo duże szanse na pełne wyleczenie. Jednak musimy włożyć jeszcze wiele pracy w to, by uświadomić pacjentom i ich rodzinom, że również w przypadku nieuleczalnej, rozsianej w organizmie choroby nowotworowej, w wielu przypadkach można żyć długo.

Nasz autor uderza nie tylko w media, ale przede wszystkim w lekarzy. Przywołuje reakcję onkologa, który powiedział jego żonie wprost: "Proszę spisać testament i zrobić dziecku testy genetyczne". Od tamtego momentu minęły cztery lata. Kasia wciąż żyje. Czy tak powinien zachować się lekarz onkolog?

- Sposób przekazywania informacji przez lekarzy ma ogromne znaczenie. Szczególnie dotyczy to onkologów klinicznych, którzy zajmują się długotrwałym leczeniem osób z chorobą nieuleczalną. Zwłaszcza w przypadku pacjentów, którzy po raz pierwszy słyszą taką diagnozę, lekarze powinni wykazać się szczególną empatią. Bo zrozumienie, że zapadło się na chorobę, która potencjalnie będzie towarzyszyła nam do końca życia, do łatwych nie należy.

Cały wywiad można przeczytać tutaj: http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24239810,w-onkologii-zdecydowanie-czesciej-niz-w-innych-specjalnosciach.html

We use cookies to optimize your experience. By browsing our site you agree to our Privacy Policy.