Archiwum zamówień publicznych

Archiwum zamówień publicznych

Dziennik Polski

Liliana ma 40 lat. Jest ładna. Tak mówią lekarze, pielęgniarki; a ja to widzę. Siadamy na ławce w korytarzu. Ona ze stelażem, na którym wisi kroplówka, ja z dyktafonem. - Zawsze dbałam o siebie. Zdrowo się odżywiałam, uprawiałam sport. Mojego Kacperka karmiłam prawie trzy lata. Nie powinnam była zachorować. Nie myślałam zresztą o tym. I nie robiłam badań. Miałam na głowie problemy małżeńskie, pracę. Zresztą co mnie, młodej, mogłoby się stać? - mówi. Gdy pół roku temu wyczuła w piersi guzka, zbagatelizowała odkrycie. Ale gdy zauważyła, że guz rośnie, serce jej zadrżało. Choć i tak nie myślała o najgorszym; pewnie torbiel albo tłuszczak; nic innego. Dostała skierowanie na badania - USG i mammografię. - Poza wszystkim czułam się słaba jak nigdy wcześniej. Pojechałam do babci na ferie i właściwie wciąż się pokładałam, czułam dreszcze, mimo przespanej nocy byłam zmęczona - opowiada. Każdy kolejny wynik niepokoił lekarzy coraz bardziej. Wreszcie zaordynowali biopsję, czyli pobranie wycinka. Gdy Liliana zobaczyła wypisany na kartce komunikat: obecne komórki rakowe - poczuła łzy pod powiekami. - Ale dopiero gdy lekarka zaczęła czytać opisy moich badań, jakby to było jakieś opowiadanie - powoli, wyraźnie, tak żeby pielęgniarka zdążyła wpisać do komputera każde słowo -rozpłakałam się na dobre. Nie zrobiło to na pani doktor żadnego wrażenia. Nie powiedziała, że będzie mnie leczyć, że jest szansa, że to ciężka, ale możliwa do pokonania choroba. Spojrzała tylko beznamiętnym wzrokiem i dała skierowanie na USG jamy brzusznej oraz płuc, żeby wykluczyć przerzuty - dodaje. 

Czytaj więcej: www.dziennikpolski24.pl/magazyny/magazyn-piatek/a/dwie-kobiety-dwie-opowiesci-jedna-tragedia,9987679/

We use cookies to optimize your experience. By browsing our site you agree to our Privacy Policy.